Lipiec, 2012
Dystans całkowity: | 577.61 km (w terenie 205.60 km; 35.59%) |
Czas w ruchu: | 24:43 |
Średnia prędkość: | 23.37 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 201 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 185 (90 %) |
Suma kalorii: | 12060 kcal |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 48.13 km i 2h 03m |
Więcej statystyk |
Wawa
d a n e w y j a z d u
37.50 km
3.00 km teren
01:31 h
Pr.śr.:24.73 km/h
Pr.max:46.00 km/h
Temperatura:30.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Merida
Na Wyględów pomóc wujkowi w sprzątaniu itp., ponieważ nie może nadwyrężać pleców. O 8.45 na Puławskiej było sporo samochodów, a co za tym idzie trzeba było troszeczkę pokombinować ;)
Kategoria 25 - 49, s2012, Alone, Wakajki 2012
Warka i pierwszy autostop w życiu:)
d a n e w y j a z d u
51.80 km
35.00 km teren
02:05 h
Pr.śr.:24.86 km/h
Pr.max:50.00 km/h
Temperatura:25.5
HR max:180 ( 87%)
HR avg:152 ( 74%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1426 kcal
Rower:Merida
Rano o 10:10 obudził mnie telefon, w którym odezwał się Mikołaj z pytaniem czy jedziemy do Warki? Odpowiedziałem okej, no to jedziemy, więc o 11.00 u ciebie. Do 10.55 oprócz wyszykowania się na rower zdążyłem również przełożyć opony ze slików na terenowe, bo z tego co pamiętam do Warki było sporo dróg polnych i piasku.
Na miejscu wystraszyłem zamyślonego Mikołaja po czym pojechaliśmy po batony do Rosmanna, bo takie ów batony mi się skończyły. Kieszonki w koszulce zapełnione, więc możemy jechać:) Na 18km, w lesie wydarzyło się "nie wiem co" i zeszło powietrze w tylnym kole. Mikołaj mówi, że szybko mi zajmie wymiana dętki, bo rozgrzałem się już rano, ale to nie było takie łatwe jak w domu, ponieważ w lesie istnieje coś takiego jak komar, a nawet setki komarów. Po za świadomością, że wieczorem będę musiał się drapać druciakiem po ugryzieniach do Warki jechało mi się dosyć dobrze i parne, gorące powietrze nie dawało się aż tak bardzo we znaki:) Nie zobaczyłem dzisiaj tytułowego miasta, bo po ok. 50m za znakiem "Warka" zawróciliśmy, ponieważ nie było tam podobno nic do zwiedzania. W drodze powrotnej, na 51,8 km znowu stało się "nie wiem co", ale tym razem z taką różnicą, że nie miałem już dętki na zmienienie flaka. Sytuacja w sumie krytyczna, bo nie było żadnej osoby, żeby po mnie przyjechała i na najbliższej stacji PKP (~4km) mogło nie być pociągu. Nie mając wyjścia zacząłem machać do pierwszego lepszego samochodu. Ku mojemu zaskoczeniu zatrzymał się. Po krótkiej gadce szmatce z miłym kierowcą starego busa - volkswagena T3 okazało się, że Pan jedzie do Wawy na dw. Centralny przez Piaseczno. Nie zastanawiając się ani chwili spytałem się gdzie schować rower, a pan ze złotym zębem otworzył tylne drzwi i zapakował rower do tyłu. Aha, i mnie też zabrał. W drodze bardzo mi się z nim dobrze gadało i opowiadał mi o sadach, bo to było jego życie:) Pan podwiózł mnie aż do Chyliczkowskiej, a dalej miałem króciutki spacerek (10x krótszy niż z PKP Piaseczno) do domu.
Nie wiem jak się stało, że wszystkie przebicia dętki było od strony obręczy i w tym samym miejscu. Opaska nie powinna przedziurawiać dętki przy 3 barach, ale na wszelki wypadek wymieniłem ją na nową:)
?134126246130229
3000km w sezonie. Tego jeszcze nie było!:)
Kategoria 50 - 99, Towarzystwo, Wakajki 2012, s2012